Pierwsi żołnierze z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej wylecieli do Afganistanu w poniedziałek. Kolejna grupa udała się tam w piątek. Przed wyjazdem wojskowi przeszli szkolenie. - Byliśmy w Kotlinie Kłodzkiej i na poligonie w Wędrzynie. A na koniec w Niemczech - opowiada dowódca wyjeżdżającej grupy Andrzej Dachtera.
A jak samopoczucie żołnierzy przed tą trudną misją? - Oczywiście, że są obawy, ale jestem dobrej myśli. Dowództwo pewnie wyciągnęło już wnioski z wcześniejszej zmiany. Będzie OK - podkreśla Jacek Niemyjski ze Świętoszowa. Pancerniacy nadal nie mają zaufania do amerykańskiego „podarunku“, czyli słabo opancerzonych hummerów. Rzecznik prasowy dywizji Artur Pinkowski uspokaja, że w Afganistanie są również Rosomaki.
Dla żołnierzy ważne jest wyposażenie, ale i wyżywienie. Podczas misji w Iraku niezbyt chwalili sobie amerykańską kuchnię. Tym razem jest inaczej. - Chłopaki byli tam wcześniej i nie narzekali. Z tego, co wiem, jedzenie jest dobre - mówi Grzegorz Szpiliszewski z Małomic, który po raz pierwszy jedzie na zagraniczną misję.
Źródło: Gazeta Lubuska
A jak samopoczucie żołnierzy przed tą trudną misją? - Oczywiście, że są obawy, ale jestem dobrej myśli. Dowództwo pewnie wyciągnęło już wnioski z wcześniejszej zmiany. Będzie OK - podkreśla Jacek Niemyjski ze Świętoszowa. Pancerniacy nadal nie mają zaufania do amerykańskiego „podarunku“, czyli słabo opancerzonych hummerów. Rzecznik prasowy dywizji Artur Pinkowski uspokaja, że w Afganistanie są również Rosomaki.
Dla żołnierzy ważne jest wyposażenie, ale i wyżywienie. Podczas misji w Iraku niezbyt chwalili sobie amerykańską kuchnię. Tym razem jest inaczej. - Chłopaki byli tam wcześniej i nie narzekali. Z tego, co wiem, jedzenie jest dobre - mówi Grzegorz Szpiliszewski z Małomic, który po raz pierwszy jedzie na zagraniczną misję.
Źródło: Gazeta Lubuska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz