- Jestem przekonany, że w Afganistanie przypadków śmierci cywilów będzie coraz więcej, tak samo jak ataków na polskich żołnierzy - podkreśla komandor Artur Bilski
Dopiero w środę do mediów przeciekła informacja, że 16 sierpnia w pobliżu bazy Wazi-Kwa w Afganistanie strzały polskich żołnierzy zabiły pięciu cywilów, a kolejnych trzech raniły. Polacy próbowali złapać talibów, którzy ich zaatakowali, a potem schronili się w pobliskiej wiosce. Gdy polscy żołnierze do niej weszli, talibowie otworzyli do nich ogień.
Marcin Górka: W Iraku Polacy jak dotąd nie strzelali do cywilów, w Afganistanie zabili pięć osób. Czy dlatego, że misja afgańska jest inna?
Kmdr Artur Bilski*: Teoretycznie te misje miały mieć taki sam stabilizacyjny charakter. Czyli do Iraku i Afganistanu najpierw weszli Amerykanie, którzy niszczą główne siły przeciwnika, po czym wprowadzają międzynarodowe wojska stabilizacyjne. Zadanie tych wojsk to pomoc, przy poparciu lokalnej społeczności, w odbudowie ekonomicznej i politycznej kraju aż do momentu samodzielnych rządów.
I tak było jeszcze nie tak dawno w Afganistanie, bo jakiś czas problem z talibami nie istniał. W Iraku mamy teraz prawie regularną wojnę i zamiast misji stabilizacyjnej jest tzw. wymuszanie pokoju, co jednak nie przynosi żadnego efektu i ta misja jest już praktycznie przegrana. A w Afganistanie mamy teraz taki Irak sprzed dwóch lat i można się spodziewać, że działania bojowe będą dramatycznie przybierały na sile.
To dlaczego w Iraku Polacy nie są atakowani, a w Afganistanie do incydentów z udziałem polskich żołnierzy dochodzi już niemal codziennie?
- Bo cały impet uderzenia terrorystów w Iraku idzie na Amerykanów. To ich misja, więc jeśli oni się wycofają, oznaczać to będzie koniec operacji. Polacy są tam tylko drugorzędnym kontyngentem, raczej o charakterze policyjnym, i ataki na nich nie mają znaczenia propagandowego.
W Afganistanie sytuacja jest inna, bo to misja międzynarodowa NATO, w którą zaangażowanych jest 37 krajów. Jednak Niemcy, Francuzi, Włosi czy Turcy odmówili udziału w walkach, więc talibowie nie koncentrują się na atakach na nich. Atakują kraje kluczowe, czyli te, które prowadzą z nimi walkę i nie mają narodowych ograniczeń co do użycia wojsk. To USA, Kanada, w której trwa w tej chwili poważna debata nad wycofaniem się z Afganistanu, bo żołnierze ponoszą dotkliwe straty, Wielka Brytania i od niedawna Polska. Jeśli te kraje ulegną, cała reszta opuści Afganistan i NATO się skompromituje.
Jaka jest taktyka ataków m.in. na polskich żołnierzy?
- Talibowie nigdy nie staną do otwartej walki z siłami NATO, bo by ją przegrali. Muszą więc przeciągnąć na swoją stronę lokalną i międzynarodową społeczność. W takich konfliktach decydujące znaczenie ma bowiem wyrok opinii publicznej.
Poza zabijaniem żołnierzy najłatwiej ten cel osiągnąć, oskarżając NATO o mordowanie cywilów. Talibowie np. wchodzą do jakiejś wsi, zostawiają tam swoich ludzi na stracenie i wciągają żołnierzy do walki, a wtedy giną cywile. Tak było ostatnio z polskim patrolem pod Wazi-Kwa. Kiedy indziej podsuwają NATO fałszywą informację o chroniących się w wiosce talibach, a potem samoloty Sojuszu bombardują osadę, zabijając niewinnych ludzi.
Jestem przekonany, że przypadków śmierci cywilów będzie coraz więcej, tak samo jak ataków na polskich żołnierzy.
* Kmdr Artur Bilski jest oficerem Wielonarodowego Korpusu Północny-Wschód, specjalistą i autorem wielu publikacji na temat misji stabilizacyjnych. Absolwent amerykańskiej Naval Postgraduate School w Monterey. Brał udział w misji stabilizacyjnej na Bałkanach, był w Afganistanie z Wielonarodowym Korpusem.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Marcin Górka: W Iraku Polacy jak dotąd nie strzelali do cywilów, w Afganistanie zabili pięć osób. Czy dlatego, że misja afgańska jest inna?
Kmdr Artur Bilski*: Teoretycznie te misje miały mieć taki sam stabilizacyjny charakter. Czyli do Iraku i Afganistanu najpierw weszli Amerykanie, którzy niszczą główne siły przeciwnika, po czym wprowadzają międzynarodowe wojska stabilizacyjne. Zadanie tych wojsk to pomoc, przy poparciu lokalnej społeczności, w odbudowie ekonomicznej i politycznej kraju aż do momentu samodzielnych rządów.
I tak było jeszcze nie tak dawno w Afganistanie, bo jakiś czas problem z talibami nie istniał. W Iraku mamy teraz prawie regularną wojnę i zamiast misji stabilizacyjnej jest tzw. wymuszanie pokoju, co jednak nie przynosi żadnego efektu i ta misja jest już praktycznie przegrana. A w Afganistanie mamy teraz taki Irak sprzed dwóch lat i można się spodziewać, że działania bojowe będą dramatycznie przybierały na sile.
To dlaczego w Iraku Polacy nie są atakowani, a w Afganistanie do incydentów z udziałem polskich żołnierzy dochodzi już niemal codziennie?
- Bo cały impet uderzenia terrorystów w Iraku idzie na Amerykanów. To ich misja, więc jeśli oni się wycofają, oznaczać to będzie koniec operacji. Polacy są tam tylko drugorzędnym kontyngentem, raczej o charakterze policyjnym, i ataki na nich nie mają znaczenia propagandowego.
W Afganistanie sytuacja jest inna, bo to misja międzynarodowa NATO, w którą zaangażowanych jest 37 krajów. Jednak Niemcy, Francuzi, Włosi czy Turcy odmówili udziału w walkach, więc talibowie nie koncentrują się na atakach na nich. Atakują kraje kluczowe, czyli te, które prowadzą z nimi walkę i nie mają narodowych ograniczeń co do użycia wojsk. To USA, Kanada, w której trwa w tej chwili poważna debata nad wycofaniem się z Afganistanu, bo żołnierze ponoszą dotkliwe straty, Wielka Brytania i od niedawna Polska. Jeśli te kraje ulegną, cała reszta opuści Afganistan i NATO się skompromituje.
Jaka jest taktyka ataków m.in. na polskich żołnierzy?
- Talibowie nigdy nie staną do otwartej walki z siłami NATO, bo by ją przegrali. Muszą więc przeciągnąć na swoją stronę lokalną i międzynarodową społeczność. W takich konfliktach decydujące znaczenie ma bowiem wyrok opinii publicznej.
Poza zabijaniem żołnierzy najłatwiej ten cel osiągnąć, oskarżając NATO o mordowanie cywilów. Talibowie np. wchodzą do jakiejś wsi, zostawiają tam swoich ludzi na stracenie i wciągają żołnierzy do walki, a wtedy giną cywile. Tak było ostatnio z polskim patrolem pod Wazi-Kwa. Kiedy indziej podsuwają NATO fałszywą informację o chroniących się w wiosce talibach, a potem samoloty Sojuszu bombardują osadę, zabijając niewinnych ludzi.
Jestem przekonany, że przypadków śmierci cywilów będzie coraz więcej, tak samo jak ataków na polskich żołnierzy.
* Kmdr Artur Bilski jest oficerem Wielonarodowego Korpusu Północny-Wschód, specjalistą i autorem wielu publikacji na temat misji stabilizacyjnych. Absolwent amerykańskiej Naval Postgraduate School w Monterey. Brał udział w misji stabilizacyjnej na Bałkanach, był w Afganistanie z Wielonarodowym Korpusem.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz