sobota, 25 sierpnia 2007

Zamach terrorystyczny w Indiach



Co najmniej 34 osoby zginęły, a ponad 50 zostało rannych w zamachach bombowych na południu Indii.

- Mieliśmy do czynienia z aktem terroru - oświadczył Y.S. Rajasekhara Reddy, szef rządu stanu, w którym doszło do dwóch eksplozji. Pierwsza, w której zginęło więcej osób miała miejsce na targu miejskim. Druga bomba wybuchła w parku rozrywki, podczas pokazu świateł laserowych.
W miejscach zamachów pozostały dziesiątki zakrwawionych ciał i podziurawione odłamkami rzędy plastikowych foteli. W momencie eksplozji siedziała na nich publiczność oglądająca pokaz.
Wyszkolone do poszukiwania materiałów wybuchowych psy pomagają policjantom szukać kolejnych ładunków.
To nie pierwsze zamachy w Indiach w ostatnich miesiącach. W maju tego roku bomba, która wybuchła w historycznym meczecie w Hajdarabadzie zabiła jedenaście osób. Wcześniejsze wybuchy miały miejsce w lipcu. Bomby, które eksplodowały w siedmiu pociągach dowożących ludzi do pracy, zabiły ponad 200 osób.



Źródło: TVN 24/ Reuters

Pakistan przeprowadził próbę rakietową

Na zdjęciu pocisk Haft-VII (BAbur) /Wikipedia.org

Testowano rakietę Hatf-VIII (Ra'ad) o zasięgu 350 km, która może przenosić głowice różnego typu, w tym z ładunikiem nuklearnym. Z oświadczenia armii wynika, że próba zakończyła się pomyślnie.

Hatf-VIII zdaniem wojska jest niemal niewykrywalny dla radarów. Nazywany również Ra'ad (w jęz. arabskim - grom) ma dokładność porównywalną z pociskami Babur - podało wojsko.
W lipcu Pakistan przeprowadził pomyślną próbę z samosterującym pociskiem średniego zasięgu o nazwie Babur albo Hatf VII. Pocisk ten, o zasięgu 700 km, jest - wg dowództwa pakistańskiego - niewykrywalny dla radarów i również zdolny do przenoszenia ładunków jądrowych. Pociski Babur po raz pierwszy Pakistan testował w 2005 roku.

Źródło: Wirtualna Polska

Sześć osób rannych w wybuchu samochodu pułapki


W wybuchu samochodu pułapki, do jakiego doszło w okolicy Kabulu podczas przejazdu wojskowego konwoju, rannych zostało dwóch zagranicznych żołnierzy i czterech Afgańczyków - podał szef prowadzących dochodzenie policjantów Ali Szah Paktaiwal.

Na głównej drodze z Kabulu do Dżalalabadu w konwój wiozący cudzoziemców wjechał samobójca w wyładowanym materiałami wybuchowymi samochodzie.
Rzecznik afgańskiego MSW Zemeraj Baszari nie potrafił podać narodowości rannych cudzoziemców.
Pytany przez AFP rzecznik sił ISAF nie chciał wypowiadać się na temat tego zamach
u.

Źródło: Rzeczpospolita

Abchazja potwierdza, że na jej terytorium spadł samolot

Abchazja, zbuntowana gruzińska republika autonomiczna, potwierdziła, że w tym tygodniu na jej terytorium spadł samolot "niewiadomego pochodzenia"

"Najprawdopodobniej był to bombowiec lub amerykański samolot szpiegowski, który był uszkodzony i spadł w górach z przyczyn, których nie znamy" - powiedział abchaski szef sztabu generała Anatolija Zajcewa.
Generał Zajcew powiedział, że osobiście widział, jak "na niebie od strony Turcji pojawił się samolot, który stracił wysokość", a potem widać było dym i dwie części maszyny spadające na ziemię w dolnym rejonie wąwozu Kodori, kontrolowanym przez Abchazję.

Źródło: Rzeczpospolita

W zamachu w Bagdadzie zginęło 7 osób


Co najmniej siedem osób zginęło, a około 30 zostało rannych w zamachu w szyickiej dzielnicy Bagdadu.

Wypełniony materiałami wybuchowymi samochód eksplodował dziś rano w dzielnicy Kazimija, tuż obok głównej świątyni szyitów, skąd w najbliższych dniach zaczną wyruszać grupy szyitów, udające się z doroczną pielgrzymką do Karbali na południe od Bagdadu.
W związku z pielgrzymką część Bagdadu od wczorajszego wieczora została zamknięta dla ruchu samochodowego. Samochód-pułapka został wcześniej zaparkowany w rejonie meczetu Imama Musy Kadima.
W Bagdadzie iracka policja znalazła rano ciała dziewięciu skrytobójczo zamordowanych ludzi. Zginęli oni od strzału w głowę - część ciał nosi ślady tortur.

Źródło: Rzeczpospolita

Zabito działacza Islamskiego Dżihadu


Oddział specjalny armii izraelskiej w czasie akcji, przeprowadzonej dziś rano w Dżeninie na Zachodnim Brzegu Jordanu, zabił działacza palestyńskiej organizacji Islamskiego Dżihadu.

30-letni bojownik Dżihadu Ala Abu Surur był od lat poszukiwany przez wywiad izraelski. Został zastrzelony, gdy jechał samochodem ulicą w centrum Dżeninu. W czasie operacji ciężko ranne zostały także dwie inne osoby. W zaatakowanym pojeździe znajdowała się broń.
Wczoraj na północy Zachodniego Brzegu w czasie podobnej akcji izraelskich sił zabity został inny bojownik Dżihadu, Sadik Audi. W zeszły wtorek natomiast armia izraelska zabiła także trzech uzbrojonych członków palestyńskiego ugrupowania Islamski Dżihad w południowej części Strefy Gazy oraz uzbrojonego członka Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny na należącym również do Autonomii Palestyńskiej Zachodnim Brzegu Jordanu, niedaleko miasta Nablus.



Źródło: Rzeczpospolita/ Reuters

"Dajcie spokój naszej flocie albo odbierzemy Krym"


Dyplomata rosyjski grozi, że Kreml zakwestionuje przynależność Krymu do Ukrainy. Stanie się tak, jeśli Kijów nadal będzie naciskać na szybkie wycofanie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej z półwyspu.

- Dokonamy rewizji umowy z 1997 roku określającej status Krymu - oznajmił radca ambasady rosyjskiej w Kijowie Władimir Łysenko goszczący na obradach okrągłego stołu w sprawie ukraińskiej obronności. Dyplomata ostrzegł też Ukrainę przed "świadczeniem usług NATO". - Jeśli Rosjanie opuszczą Krym, ich miejsce zajmą Amerykanie, którzy nie będą płacić za stacjonowanie swoich okrętów - stwierdził.
Wypowiedź rosyjskiego dyplomaty wywołała burzę. Ukraińskie MSZ uznało, że jest to "próba zamachu na niepodległość Ukrainy i jej integralność terytorialną". Resort nie wyklucza wydalenia Łysenki z kraju.
Rosyjska ambasada natychmiast stanęła w obronie swojego przedstawiciela. "Słowa Łysenki zostały źle zinterpretowane i wyrwane z kontekstu" - oznajmiła, zarzucając agencji Nowy Region, która obsługiwała obrady okrągłego stołu, rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji.
Jak twierdzi Wołodymyr Horbacz, ekspert kijowskiego Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej -
Dziennikarze nie przekręcili słów Łysenki, byłem na tym spotkaniu i słyszałem, co powiedział.
-Kwestia rewizji umowy w sprawie stacjonowania rosyjskiej floty na Krymie, groźby wobec Kijowa, który chce podwyższyć opłatę za dzierżawę ziemi, a także aluzje, że w 2017 roku Ukraina sama poprosi Rosjan o pozostanie w Sewastopolu - to wszystko zostało powiedziane - relacjonuje Horbacz.
Znany rosyjski analityk ds. obronności Paweł Felgengauer tłumaczy ostre słowa dyplomaty "rosyjską alergią na problem krymski". -Ukraina zaczyna nalegać na stworzenie planu wyprowadzenia rosyjskiej floty, a Moskwa nawet nie chce o tym słyszeć.
Krym w 1921 roku stał się autonomiczną republiką w składzie Rosyjskiej FSRR. Po wyzwoleniu półwyspu spod okupacji niemieckiej w maju 1944 roku deportowano z niego Tatarów. W 1945 roku stał się obwodem w ramach RFSRR.
W 1954 roku półwysep przekazano Ukraińskiej SRR. Jako oficjalne powody wymieniono jego związki z Ukrainą, ale wiadomo było, że chodzi o symboliczny gest radzieckiego przywódcy Nikity Chruszczowa, który sam był Ukraińcem z okazji 300. rocznicy umowy perejasławskiej, która przyłączała Ukrainę do Rosji.
W styczniu 1991 roku Krym został republiką autonomiczną w ramach Ukrainy, a 1 grudnia tego samego roku ukraińską niepodległość poparło 54 proc. jego mieszkańców. W 1997 roku Rosja i Ukraina podpisały umowę dzielącą Flotę Czarnomorską, a Rosjanie uzyskali prawo stacjonowania tam swych jednostek przez 20 lat.
Alternatywą dla Sewastopola jest dla Rosjan Noworosyjsk, ale chcieliby uniknąć przeprowadzki.

Źródło: Rzeczpospolita

Udaremniona próba przekroczenia granicy przez bojowników palestyńskich


Izraelska armia udaremniła próbę przejścia przez granicę Izraela ze Strefą Gazy co najmniej trzech uzbrojonych Palestyńczyków.

Jak podały zarówno izraelskie, jak i palestyńskie źródła, zginęło dwóch Palestyńczyków. Ranny został izraelski żołnierz. Incydent miał miejsce niedaleko przejścia granicznego między Izraelem a Strefą Gazy w Erezie. Wcześnie rano grupa palestyńska usiłowała przejść przez linię graniczną, ostrzeliwując izraelski posterunek. Doszło do intensywnej wymiany ognia. Armia izraelska nadal poszukuje pozostałych napastników.

Źródło: Rzeczpospolita

Pożegnanie żołnierzy odlatujących do Afganistanu

W piątek rodziny żegnały 28 żołnierzy, którzy odlecieli do Afganistanu.

Pierwsi żołnierze z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej wylecieli do Afganistanu w poniedziałek. Kolejna grupa udała się tam w piątek. Przed wyjazdem wojskowi przeszli szkolenie. - Byliśmy w Kotlinie Kłodzkiej i na poligonie w Wędrzynie. A na koniec w Niemczech - opowiada dowódca wyjeżdżającej grupy Andrzej Dachtera.
A jak samopoczucie żołnierzy przed tą trudną misją? - Oczywiście, że są obawy, ale jestem dobrej myśli. Dowództwo pewnie wyciągnęło już wnioski z wcześniejszej zmiany. Będzie OK - podkreśla Jacek Niemyjski ze Świętoszowa. Pancerniacy nadal nie mają zaufania do amerykańskiego „podarunku“, czyli słabo opancerzonych hummerów. Rzecznik prasowy dywizji Artur Pinkowski uspokaja, że w Afganistanie są również Rosomaki.
Dla żołnierzy ważne jest wyposażenie, ale i wyżywienie. Podczas misji w Iraku niezbyt chwalili sobie amerykańską kuchnię. Tym razem jest inaczej. - Chłopaki byli tam wcześniej i nie narzekali. Z tego, co wiem, jedzenie jest dobre - mówi Grzegorz Szpiliszewski z Małomic, który po raz pierwszy jedzie na zagraniczną misję.

Źródło: Gazeta Lubuska

Brytyjczycy wycofują się z Basry


Pięciuset żołnierzy brytyjskich z 4. batalionu "The Rifles", stacjonujących w Basrze na południu Iraku w jednym z byłych pałaców Saddama, zostanie wycofanych do bazy lotniczej za miastem.

Baza znana pod kryptonimem COB (Contingency Operations Base) jest ostatnim brytyjskim posterunkiem wojskowym w południowym Iraku. Brytyjczycy wycofali się wcześniej z trzech z czterech prowincji tego regionu.
Ewakuacji Brytyjczyków z Basry będzie towarzyszyć operacja na dużą skalę, mająca zapewnić im bezpieczeństwo. Zachodzi bowiem ryzyko, że w trakcie wycofywania mogą być narażeni na ataki ze strony zwalczających się milicji, dążących do przypisania sobie zasług za "wyparcie" Brytyjczyków z miasta.
Ewakuacja z drugiego co do wielkości miasta w Iraku będzie miała "duże znaczenie symboliczne" i przysłuży się zwiększeniu bezpieczeństwa Brytyjczyków. Ma ona nastąpić w najbliższych dwóch tygodniach lub nawet w terminie kilku dni. Ogłoszą o niej Irakijczycy.

Źródło: Rzeczpospolita

ONZ zostanie dłużej w Libanie


Rada Bezpieczeństwa ONZ przedłużyła o rok misję sił pokojowych UNIFIL w Libanie, które obecnie pilnują pokoju na pograniczu libańsko-izraelskim. W misji bierze udział 500 Polaków.

Źródło: Rzeczpospolita

Generał Pace za zmniejszeniem zaangażowania w Iraku

Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów generał Peter Pace prawdopodobnie zasugeruje prezydentowi USA George'owi W. Bushowi zmniejszenie liczby żołnierzy amerykańskich w Iraku.

Generał twierdzi, że zaangażowanie w Iraku ok. 160 tysięcy żołnierzy amerykańskich znacząco osłabia możliwości reakcji sił amerykańskich na inne zagrożenia, np. ze strony Iranu. Generał Pace, którego kadencja na stanowisku przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów upływa we wrześniu, ma wkrótce zwrócić się do Busha z propozycją ograniczenia liczby żołnierzy. Biały Dom dotychczas nie chce zgodzić się na rozpoczęcie wycofywania wojsk z Iraku, gdyż jak twierdzi, w takim wypadku kraj pogrąży się w całkowitym chaosie. Bush uważa, że wysłanie w tym roku dodatkowych 30 tysięcy żołnierzy do Iraku znacząco polepszyło sytuację.
W połowie września oczekiwany jest raport naczelnego dowódcy sił amerykańskich w Iraku gen. Davida Petraeusa i ambasadora USA w Bagdadzie Ryana Crockera dotyczący dalszych działań USA. Generał Petraeus prawdopodobnie poprze stanowisko Białego Domu.

Źródło: PAP/ Internetowa Redakcja Gazety Wojskowej

Powrót żołnierzy z Afganistanu


Wczoraj wieczorem pierwsza grupa polskich żołnierzy wróciła do kraju po misji w Afganistanie.

Na lotnisku na żołnierzy czekały rodziny. Żołnierzy przywitał dowódca wojsk lądowych gen. broni Waldemar Skrzypczak.
Do Polski wrócili żołnierze Operacyjnego Zespołu Doradczo-Łącznikowego (OMLT) I zmiany PKW Afganistan, którzy jako pierwsi udali się do Afganistanu.

Źródło: Gazeta Internetowa Redakcji Wojskowej

Rozmowy między USA i Koreą Północną


Stany Zjednoczone i Korea Północna przeprowadzą w najbliższym czasie rozmowy na temat warunków normalizacji wzajemnych stosunków.

Seria rozmów dwustronnych USA-KRLD miałaby się odbyć w dniach 1-2 września w Genewie.
Korea Północna od dawna uzależniała powodzenie rozmów ws. swego programu atomowego od nawiązania dwustronnych rozmów z USA. Rozmowy te miały dotyczyć normalizacji stosunków między dwoma krajami. USA dotychczas twierdziły, że takie rozmowy będą możliwe jedynie po rezygnacji Phenianu z programu atomowego.
W ostatnich miesiącach USA złagodziły jednak stanowisko - ambasador USA w Seulu zapowiedział, że Stany Zjednoczone gotowe są jeszcze w tym roku formalnie zakończyć stan wojny z Koreą Północną.
W lutym, za sprawą chińskich negocjatorów, Korea Północna zgodziła się zrezygnować z atomowych ambicji. Porozumienie osiągnięto podczas IV tury tzw. rozmów sześciostronnych, w których prócz KRLD uczestniczyła Japonia, Chiny, Rosja, USA i Korea Południowa. Phenian zobowiązał się wówczas zamknąć swój główny reaktor jądrowy w Jongbion i przerwać dalsze prace nad rozwojem broni w atomowej. Do koreańskich reaktorów mieli wejść międzynarodowi inspektorzy. W zamian państwo Kim Dzong Ila miało otrzymać 300 mln dolarów, a także pomoc gospodarczą i ponad milion ton oleju opałowego od państw biorących udział w negocjacjach. Te rozmowy okazały się przełomowe dla bezpieczeństwa w Azji północno-wschodniej.
Japończycy przypomnieli jednak, że półtora roku wcześniej północnokoreański reżim też ogłosił rezygnację ze swego programu jądrowego. Rok później Korea Północna przeprowadziła swoją pierwszą próbę nuklearną. Wywołało to przerażenie władz i mieszkańców sąsiadującej z Koreą Północną Korei Południowej. Twierdzili oni, że Kim Dzong Ilowi nie można wierzyć.
W lipcu ONZ potwierdziła, że reaktor w Jongbion został zamknięty. Stało się to po otrzymaniu przez północnokoreański rząd pierwszej tury pomocy gospodarczej. Inspektorzy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej poinformowali wtedy o "pełnej współpracy" Korei przy zamykaniu reaktora.
Po zamknięciu głównego reaktora USA obiecały także, że wykreślą Koreę z listy państw wspierających terroryzm. Porozumienie to głównie zasługa amerykańskiego negocjatora Christophera Hilla.

USA i Korea Północna nie utrzymują stosunków dyplomatycznych od wojny koreańskiej (1950-1953) i formalnie nadal pozostają w stanie wojny.

Źródło: TVN 24

Talibowie zwolnią koreańskich zakładników


Bojownicy zgodzili się na zwolnienie 19 południowokoreańskich zakładników, przetrzymywanych w Afganistanie od lipca. Zgoda ta ma być wynikiem porozumienia zawartego przez talibów z delegacją władz Korei Południowej.

Afgańska Agencja Prasowa zapowiada, że oficjalna informacja o zwolnieniu Koreańczyków zostanie podana jutro na konferencji prasowej w Ghazini. Pojawią się na niej przedstawiciele rządów Korei Południowej, Arabii Saudyjskiej oraz Talibów.
Warunkiem zwolnienia 19 zakładników ma być zgoda Seulu na wycofanie południowokoreańskich wojskowych z Afganistanu "w ciągu najbliższych kilku miesięcy". Talibowie żądają także wyjazdu z Afganistanu członków działających tu misji chrześcijańskich z Korei Południowej.
Talibowie 19 lipca porwali w prowincji Ghazni 23 południowokoreańskich wolontariuszy z organizacji chrześcijańskich. Dwaj z nich zostali zabici przez porywaczy. Dwie kobiety zwolniono ze względu na zły stan zdrowia. Obecnie w rękach porywaczy znajduje się 19 Koreańczyków - 14 kobiet i pięciu mężczyzn.
Zanim doszło do porwania , władze w Seulu zapowiadały wycofanie 200-osobowego kontyngentu południowokoreańskiego z Afganistanu pod koniec tego roku. Koreański kontyngent składa się z inżynierów wojskowych, lekarzy i personelu medycznego. Nie ma w nim sił bojowych.

Źródło: TVN 24

Raport wywiadu USA w sprawie Iraku


Amerykańskie wojska w Iraku odnoszą "widoczne sukcesy", ale tamtejsi politycy nie potrafią tego wykorzystać i krajowi wciąż grozi katastrofa

Takie są wspólne wnioski 16 amerykańskich agencji wywiadowczych, z CIA na czele, ogłoszone w czwartek w Waszyngtonie. To najpoważniejsza próba oceny sytuacji w Iraku od czasu, gdy w styczniu George W. Bush zmienił tam strategię i naczelnego dowódcę.
Gen. David Petreus skoncentrował się na budowaniu struktur bezpieczeństwa w regionie Bagdadu. Przysłanie między lutym a czerwcem 30 tys. nowych wojsk (łącznie jest ich dziś 160 tys.), wysłanie na ulice wielu nowych patroli i budowa posterunków zaczęły przynosić efekty.
Jak podaje nieprzychylny z reguły Bushowi instytut Brookings, liczba zabitych w Bagdadzie spadła z ok. 1,4 tys. w styczniu do 600 w lipcu, a w całym kraju zmniejszyła się o jedną trzecią.

Maliki nie jest w stanie rządzić

Raport wywiadu USA stwierdza, że największym sukcesem ostatniego półrocza jest sytuacja w sunnickiej prowincji Anbar, najbardziej zrewoltowanej w pierwszych latach wojny. To tam Amerykanie dwukrotnie krwawo zdobywali miasto Faludża. Dziś Anbar jest względnie spokojna. Stało się tak, bo na drogach jest więcej amerykańskich oddziałów, ale przede wszystkim dzięki umowom z lokalnymi szejkami. Ci przystali na współpracę nie dlatego, że nagle Amerykanów pokochali - po prostu mieli dość brutalności panoszących się na ich terenach radykałów z al Kaidy.
Agencje wywiadowcze podają jednak wiele powodów do niepokoju. Przede wszystkim z poprawy sytuacji wojskowej nie korzysta polityczna elita Iraku. Ofensywa gen. Petreusa miała dać premierowi Nuriemu Malikiemu czas na prawdziwe pojednanie z sunnitami. Tymczasem stało się odwrotnie - doszło do rozpadu i tak kulawego koalicyjnego rządu.
Zdaniem wielu ekspertów - zarówno bliskich Demokratom, jak i Republikanom - Maliki nie jest w stanie uspokoić na trwałe sytuacji w kraju, bo nie chce prawdziwego pojednania z sunnitami. Jednak Bush nadal go popiera.
Raport konkluduje, że w tej chwili polityczna elita Iraku "nie jest w stanie rządzić krajem". A bez tego wszelkie sukcesy gen. Petreusa będą nietrwałe. Zresztą liczba wojsk może być zwiększona tylko przez rok, bo USA po prostu nie mają wystarczająco dużo żołnierzy. Wiosną ich liczba znów spadnie do ok. 120 tys.
Agencje wywiadowcze USA podkreślają zgodnie, że szybkie wycofanie z Iraku byłoby katastrofą, bo zniweczyłoby ostatnie kruche sukcesy.

Demokraci już nie chcą uciekać

Raport poprzedził jeszcze ważniejsze wydarzenie - 11 września generał Petreus przedstawi Kongresowi sprawozdanie o swej półrocznej misji. Do niedawna Demokraci byli przekonani, że dokument Petreusa będzie ostatnim gwoździem do trumny Busha, zwiększając i tak ogromne szanse, że jego następcą za rok zostanie demokrata. Irak pozostaje bowiem głównym tematem amerykańskiej kampanii wyborczej.
Przez ostatnie dwa lata lewica powtarzała "wyjdźmy z Iraku" i dzięki temu hasłu wygrała wybory do Kongresu rok temu. Jednak ostatnie dni, gdy coraz więcej było doniesień, że przynajmniej militarnie w Iraku są powody do umiarkowanego optymizmu, zmusiły Demokratów do zmiany retoryki.
Hillary Clinton zaczęła mówić, że nowa strategia wojsk w Iraku "w wielu miejscach działa". Liberalny kongresman Tim Mahoney z Florydy cieszył się: "Nasi chłopcy depczą al Kaidzie po piętach". Najdalej poszedł jego kolega Brian Baird, który oświadczył, że nie popiera już żądania wyznaczenia szybkiej daty wycofania wojsk z Iraku, bo to "oznaczałoby katastrofę". Mahoney i Baird, jak kilku innych ich kolegów, poświęcili ostatnie tygodnie na odwiedzenie Iraku.
Z kolei prawica w ostatnich dniach zwiera szeregi. Choć znany republikański senator John Warne zaapelował wczoraj do prezydenta, by już przed Gwiazdką zacząć częściowe wycofywanie z Iraku, większość partii stoi za Bushem silniej niż kilka miesięcy temu. Republikanie rozpoczęli nową kampanię reklamówek telewizyjnych "Dajcie naszym żołnierzom zwyciężyć w Iraku".
Demokraci po chaosie, jaki wywołały wypowiedzi niektórych z nich, ustalili więc nowe spójne stanowisko w sprawie Iraku - sukcesy militarne nadeszły, ale Bush, przez brak umiejętności dyplomatycznych i popieranie Malikiego, marnuje to, co osiągnęli swą krwią nasi żołnierze.
Czołowy ideolog umiarkowanego skrzydła Partii Demokratycznej Will Marshall napisał: "Zamiast obiecywać, że szybko skończymy wojnę, powinniśmy kreślić strategię następnej jej fazy - długotrwałego, ale zakończonego sukcesem wychodzenia z Iraku".

Jeszcze pięć lat. Albo dziesięć

Na czym może polegać taka strategia? Najpełniej sformułowali ją stratedzy z Centrum Nowego Bezpieczeństwa Ameryki, instytutu badawczego bliskiego clintonautom, czyli środowisku Hillary i Billa Clintonów.
Ich plan nazywa się dziwacznie "Odpowiedzialna droga do przodu aż do wycofania z Iraku", ale jest w miarę prosty. Zakłada ograniczenie po przyszłorocznych wyborach prezydenckich liczby wojsk USA do 60 tys. przy jednoczesnym rozpoczęciu przekazywania odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju Irakijczykom. Przez następne trzy-cztery lata te kilkudziesięciotysięczne siły amerykańskie miałyby w Iraku pozostać po to, by lokalnej armii i policji pomagać. Ostateczne wycofanie miałoby nastąpić około roku 2012.
- W przeciwieństwie do Busha nie chcemy opierać strategii na Malikim - mówi "Gazecie" współautor raportu Shawn Brimley. - Chcemy budować irackie struktury od dołu i radykalnie zwiększyć liczbę naszych doradców przy nich. Dziś jest ich tylko 6 tys. To skandal!
- Wierzę, że jeśli z jednej strony zmusimy Irakijczyków do wzięcia odpowiedzialności, bo większość naszych sił wycofamy, a z drugiej im pomożemy, to osiągniemy sukces - podkreśla Brimley. Ale dodaje, że za "sukces" uważa nie - jak to obiecywał Bush - "zbudowanie w Iraku modelowej demokracji", ale osiągnięcie celów bardziej przyziemnych: uniknięcie ludobójstwa, rozlania się walk poza granice Iraku i zbudowania przez al Kaidę baz w tym kraju.
Tak będzie zapewne wyglądać nowy plan dla Iraku, jeśli za rok wybory wygra kandydat Demokratów. A co, jeśli następcą Busha zostanie republikanin?
Wpływowy analityk prawicowy James Phillips z konserwatywnej fundacji Heritage w rozmowie z "Gazetą" mówi, że przekazywanie odpowiedzialności militarnej Irakijczykom musi potrwać dłużej, bo od czterech do sześciu lat. Wówczas liczbę wojsk amerykańskich można będzie ograniczyć do ok. 80 tys. Phillips przypuszcza, że całkowite wycofanie, z zachowaniem niewielkich baz amerykańskich, będzie możliwe około roku 2017.
To, że plany Republikanów i Demokratów nie różnią się w sposób fundamentalny, dla Phillipsa jest powodem do optymizmu. Chyba że, jak dodaje, prezydentem zostanie nie Hillary Clinton, ale Barrack Obama czy John Edwards - politycy bardziej lewicowi. - Oni mogą nie znieść nacisków swej lewicowej bazy, która bez przerwy będzie krzyczeć: "Wyjdźmy wreszcie z Iraku" - mówi Phillips.
Rzeczywiście, Edwards już skrytykował Hillary Clinton za ciepłe słowa o ostatnich osiągnięciach wojsk w Iraku. - Język kampanii wyborczej jest inny niż działania kogoś, kto zostanie prezydentem - zapewnia jednak Shawn Brimley. - Zaręczam, że każdemu z demokratycznych kandydatów na prezydenta bliżej jest do naszego planu niż do pomysłu szybkiej ucieczki z Iraku. Nawet jeśli prezydentem zostanie Obama czy Edwards, to będzie musiał postępować w zgodzie z logiką. A ta wymaga, by w Iraku pozostać jeszcze kilka lat.

Źródło: Gazeta Wyborcza