niedziela, 9 września 2007

Ambasada Rosji w Londynie pełna szpiegów

Aleksander Litwinienko

Ambasada Rosji w Londynie pełna jest szpiegów - donosi "Sunday Telegraph", powołując się na źródła rządowe. Agentami ma być połowa z 62 rosyjskich dyplomatów.

- Rosyjska operacja szpiegowska w Wielkiej Brytanii działa na skalę notowaną po raz ostatni w latach zimnej wojny - pisze tygodnik. Do zadań rosyjskich agentów, którzy akredytowali się jako dyplomaci, należy rozpracowywanie tajemnic wojskowych, wywiad gospodarczy i obserwowanie działalności przeciwników politycznych Władimira Putina, takich jak Borys Bierezowski.
Po wydaleniu czterech dyplomatów rosyjskich w lipcu - w reakcji na odmowę wydania Brytyjczykom podejrzanego o zabójstwo Aleksandra Litwinienki w listopadzie ub. r. Andrieja Ługowoja - w rosyjskiej ambasadzie, konsulacie i misji handlowej akredytowanych jest 62 dyplomatów.
Połowa z nich, zdaniem źródeł rządowych cytowanych przez gazetę, to agenci wywiadu zagranicznego. Wymieszanie dyplomatów ze szpiegami w proporcji pół na pół, było - zdaniem tych źródeł - utrzymywane przez lata. Tylko na przełomie lat 80. i 90. zakamuflowanych funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych w Londynie mogło być mniej, ponieważ brakowało funduszy na podtrzymanie ich działalności. Od mniej więcej 10 lat trudności finansowe przestały być hamulcem.
- Nasuwa się pytanie, czym Rosjanie są naprawdę zainteresowani: dyplomacją czy rozpracowywaniem brytyjskich tajemnic politycznych i wojskowych. Jeżeli w grę wchodzi to drugie, to taka działalność może być w (doraźnym) interesie Władimira Putina, ale nie w długofalowym interesie Rosjan - powiedział gazecie Mark Pritchard, konserwatywny poseł, który przewodniczy brytyjsko-rosyjskiej grupie parlamentarnej.

Źródło: Rzeczpospolita

W Afganistanie zginęli dwaj brytyjscy żołnierze


W walkach na południu Afganistanu w ciągu ostatniej doby zginęli dwaj brytyjscy żołnierze i ponad 30 talibów - podano w komunikacie wojskowym w Kabulu.

Dowództwo oddziałów amerykańskich i brytyjskich poinformowało, że do poważnych walk z rebeliantami dochodziło w sobotę i w nocy z soboty na niedzielę w niespokojnej prowincji Helmand, gdzie w zamachu samobójczym w sobotę zginął także afgański funkcjonariusz amerykańskiej firmy ochroniarskiej, a wiele osób zostało rannych.
Dwaj żołnierze brytyjscy zginęli a dwaj inni zostali poważnie ranni w sobotę, gdy ich patrol został zaatakowany w Helmandzie przez dużą grupę talibów. W walkach, jakie następnie wywiązały się na miejscu ataku, zabito ponad dwudziestu talibów.
Od 27 sierpnia - początku prowadzonej obecnie operacji wojskowej przeciwko talibom na południu Afganistanu - zginęło w walkach co najmniej 250 talibów.

Źródło: Rzeczpospolita

Prezydent przerwał wystąpienie w obawie przed zamachem

Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj

Odgłosy wymiany ognia w Kabulu sprawiły, że prezydent Afganistanu Hamid Karzaj przerwał nagle przemówienie, które wygłaszał na kabulskim stadionie. Jak podaje agencja Reutera, Karzaj - który w ostatnich latach wielokrotnie był celem zamachów - został błyskawicznie wyprowadzony z podium przez funkcjonariuszy ochrony.

Afgańska policja wyjaśniła później, że nie było zagrożenia - oddano serię strzałów w powietrze wyłącznie po to, aby powstrzymać tłum ludzi, chcących dostać się na stadion i atakujących ochronę kamieniami.
Prezydent uczestniczył w wiecu zorganizowanym w szóstą rocznicę śmierci przywódcy mudżahedinów afgańskich Ahmada Szaha Masuda, który padł ofiarą samobójczego zamachu, dokonanego na dwa dni przed wrześniowymi atakami terrorystycznymi w USA.
Do tej pory nie wyjaśniono, kto stał za zamachem - wskazywano jednak na Al-Kaidę i talibów, przeciwko którym Masud, znany jako "Lew Panczsziru", zorganizował armię tzw. Sojuszu Północnego.

Źródło: Rzeczpospolita

Bush nadal zdeterminowany w sprawie Iraku

Prezydent USA George W. Bush

Prezydent USA George W. Bush oświadczył, że w sprawie stabilizacji Iraku pozostaje "tak samo silnie zdeterminowany jak dotąd".
Odwiedzając rannych żołnierzy USA w bazie sił lotniczych na Hawajach prezydent powiedział, że był podbudowany tym, co zobaczył w Iraku podczas swej niezapowiedzianej wizyty w zeszłym tygodniu. "Wciąż jest wiele do zrobienia, ale moja determinacja jest równie silna, jak dotąd" - dodał.
Te słowa, wypowiedziane na krótko przed ogłoszeniem ważnego raportu na temat Iraku, mogą sugerować, że prezydent nie opowie się za większymi zmianami w strategii USA w prowadzonej od ponad czterech lat i coraz trudniejszej kampanii.
Na początku przyszłego tygodnia szef wojsk USA w Iraku gen. David H. Petraeus i ambasador w Bagdadzie Ryan C. Crocker przedstawią w Kongresie długo oczekiwany raport o sytuacji w Iraku. Zależą od niego dalsze decyzje prezydenta w sprawie wojny i postępowanie Kongresu.

Źródło: Rzeczpospolita

ONZ szkoli kongijską armię


Dobiega końca trzymiesięczny trening, jaki przechodzili kongijscy żołnierze pod nadzorem sił ONZ. Miał on wprowadzić profesjonalizm i skuteczność w szeregi armii Konga.

Wyszkolenie armii jest jednym z głównych celów, jaki stoi przed MONUC - Misją Obserwacyjną Organizacji Narodów Zjednoczonych w Demokratycznej Republice Konga. Trzymiesięczny trening stanowił pierwszy etap systemu szkoleń, jaki jest przewidziany dla żołnierzy FADRC, czyli kongijskiej armii.
Francuscy, indyjscy i pakistańscy obserwatorzy szkolili brygady FADRC w Północnym i Południowym Kivu oraz w dystrykcie Ituri.
MONUC wkroczył do Kongo po zakończeniu sześcioletniej wojny domowej, w której życie straciło ponad 4 mln osób. Wojna w Kongo uznawana jest za najbardziej krwawy konflikt, który miał miejsce po zakończeniu drugiej wojny światowej. W ubiegłym roku w Kongo odbyły się pierwsze demokratyczne wybory w historii kraju.
Druga tura szkoleń rusza w październiku.

Źródło: TVN 24

Przebrani żołnierze izraelscy uprowadzili przedstawiciela Hamasu


Izraelscy żołnierze przebrani na członków sił bezpieczeństwa Hamasu weszli w nocy do Strefy Gazy i uprowadzili wysokiego rangą działacza organizacji Hamas.

Poinformowało o tym izraelskie radio wojskowe, powołując się na źródła palestyńskie. Według izraelskiego portalu internetowego Y-net, uprowadzony został niejaki Muhawesz al-Chadi. Izraelczycy wkroczyli do jego domu w Rafah i wywieźli do Izraela samochodem, eskortowanym przez dwa śmigłowce. Al-Chadi był podobno tak zaskoczony, że nie stawiał żadnego oporu. Źródła palestyńskie informują, że al-Chadi jest rzecznikiem sił bezpieczeństwa Hamasu w Strefie Gazy. Izraelska rozgłośnia wojskowa i portal Y-net nie wykluczają, że uprowadzenie al-Chadiego ma związek z izraelskimi poszukiwaniami kaprala Gilada Szalita, pojmanego w czerwcu 2006 roku przez bojowników palestyńskich, którzy przedostali się tunelem ze Strefy Gazy do Izraela. Zginęło wtedy dwóch żołnierzy izraelskich. Al-Chadi był podobno od dawna związany z bojownikami, którzy tunelami przerzucali broń do Strefy Gazy.

Źródło: Rzeczpospolita

Północnoafrykańska Al-Kaida przyznała się do zamachu w Algierii


Arabska telewizja Al-Dżazira podała, że odpowiedzialność za ostatnie zamachy w Algierii, w których zginęło około 50 osób, wziął na siebie północnoafrykański odłam Al-Kaidy - Al-Kaida w Islamskim Maghrebie.

Organizacja ogłosiła to w oświadczeniu opublikowanym na jej stronie internetowej - powiadomiła Al-Dżazira.
28 ludzi zginęło, a około 60 zostało rannych w sobotę rano w samobójczym zamachu, dokonanym w porcie Dellys na wschodzie Algierii, 70 kilometrów od Algieru. Celem zamachu były koszary wojskowe.
W tej samej części kraju - w mieście Batina - przed dwoma dniami doszło do innego samobójczego zamachu, w którym zginęło co najmniej 20 ludzi, a 107 zostało rannych.
Al-Kaida w Islamskim Maghrebie działała do niedawna pod nazwą Salaficka Grupa Modlitwy i Walki. W ubiegłym roku związała się z Al-Kaidą. Do tej pory przyznała się do wielu akcji terrorystycznych - zamachów bombowych, ataków na siły bezpieczeństwa i porwań cudzoziemców; w tym do zamachu 11 kwietnia w Algierze, w którym zginęły dziesiątki ludzi.


Źródło: Rzeczpospolita/ Reuters

Po atakach na demonstracje wiernych Hamas przyznaje się do "pewnych błędów"


Rzecznik radykalnej organizacji palestyńskiej Hamas Fawzi Berhum przyznał w Gazie, że jej policja "popełniła pewne błędy", interweniując przeciw demonstracji modlących się sympatyków umiarkowanego Fatahu; zraniła przy tym 30 osób i poturbowała dziennikarzy.

Incydenty zaczęły się w piątek w południe, gdy "siła wykonawcza", jak nazywają palestyńscy islamiści swoją policję, zaatakowała w kilku miejscach muzułmańskich wiernych, którzy na wezwanie lojalnych wobec prezydenta Mahmuda Abbasa władz Autonomii Palestyńskiej modlili się na ulicach. Był to demonstracyjny gest nieufności wobec imamów, którzy - według władz Autonomii - są kontrolowani przez Hamas. Rzecznik Hamasu, tłumacząc się z pobicia i poranienia wielu modlących się przez agentów "siły wykonawczej", oświadczył: "Z powodu zamknięcia granicy i embarga nałożonego przez Izrael na Strefę Gazy członkowie siły wykonawczej nie mogli wyjeżdżać za granicę i otrzymać odpowiedniego przeszkolenia policyjnego, aby nauczyć się postępować z demonstrantami i dziennikarzami".

Źródło: Rzeczpospolita

Wybuch samochodu-pułapki w Bagdadzie, 10 zabitych



Wybuch samochodu-pułapki zabił 10 ludzi i ranił ok. 30 w szyickiej dzielnicy Bagdadu zwanej Miastem Sadra.

Samobójczego zamachu dokonano o zmierzchu koło posterunku policji i targowiska, na którym wielu ludzi robiło właśnie zakupy. Iraccy policjanci strzelali do samochodu zamachowca, który nie zatrzymał się na posterunku kontrolnym. Chwilę później doszło do eksplozji. Zniszczonych zostało kilka samochodów i sklepów.

Źródło: Rzeczpospolita

Serbia przestrzega USA przed uznawaniem niepodległości Kosowa

Premier Serbii Vojislav Kosztunica/ Interia

Serbia przestrzegła Stany Zjednoczone przed uznawaniem Kosowa jako niepodległego państwa, a jednocześnie wezwała Radę Bezpieczeństwa ONZ do przeciwdziałania "waszyngtońskiej polityce siły".

Premier Serbii Vojislav Kosztunica zareagował w ten sposób na oświadczenia amerykańskich osobistości oficjalnych, sugerujące uznanie niepodległości Kosowa przez USA, jeśli do końca tego roku Serbowie i kosowscy Albańczycy nie znajdą kompromisu. Kosztunica wydał oświadczenie, w którym zarzuca Stanom Zjednoczonym, że grożą Serbii "nielegalnym uznaniem kosowskiej deklaracji niepodległości".
"Prowadzącpolitykę siły, Stany Zjednoczone otwarcie zagrażają suwerenności i integralności terytorialnej Serbii" - głosi oświadczenie Kosztunicy. Premier przypomniał w tym kontekście, że Serbia jest "państwem uznawanym przez społeczność międzynarodową i członkiem ONZ". "Rząd serbski ostrzega Radę Bezpieczeństwa ONZ, że integralność terytorialna Serbii jest zagrożona" - napisał Kosztunica. Wezwał Radę do "sięgnięcia po adekwatne środki wobec polityki siły Stanów Zjednoczonych".

Źródło: Rzeczpospolita